Jak błyskawica przeleciało mu przez myśl i to że miał do wyboru albo staranie o Polcię, i zaskarbienie sobie łaski ojca, albo jéj utratę i zrealizowanie programu na gotówkę.
Co tu było począć — Jasieńko dumał, a że miał ten talent rzadki iż mógł mówić co innego a żwawą myślą obrabiać i postronne przedmioty, ciągnął więc rozmowę, wahając się nad ostatecznym rezultatem.
Piéniędzy było mu gwałtownie potrzeba, ten przymus skłonił go nareszcie do wyjąkniecia iż w téj chwili przychodził po — dwadzieścia tysięcy złotych.
Sebastyan zmarszczył brwi — był bowiem teraz pewnym że piéniądze przepadną.
— Dobrze, rzekł — uczciwy człowiek koszulę zdejmuje z siebie a słowa dotrzymać musi. Paskiewicze mi poczekają, daję. Ale waruję sobie żem od wszelkich dalszych pożyczek wolny, proszę o podpisanie wekslu sześciomiesięcznego. A że mogłem być przyczyną, mimowolną Bóg widzi, strat dla pana i zawodu, przez moją nieopatrzność i nierozważne słowa, (za które płacę) dodał wzdychając — procentu nie przyjmę żadnego. Siadaj pan i pisz weksel.
Mecenas się zawahał, miał li przedać za te dwadzieścia tysięcy nadzieję posagu panny Apolonii?
Strona:Złoty Jasieńko.djvu/285
Ta strona została skorygowana.