ruszkę i w mgnieniu oka przeniesiono ją na nową siedzibę.
Ale gdy piérwszy gniew i żal począł się rozchodzić, Mateuszowa zapomniawszy winę Jasieńka, pamiętała na to tylko że teraz już wyrzec się musi wszelkiéj nadziei widzenia go, że między nimi stanął Wilmuś, że syna tamtego przeklęła. Wypadek ten jak sen gorączkowy ją dręczył — wytłumaczyła sobie wreszcie że tego nie spełniła i modliła się aby jéj Bóg to uniesienie przebaczył.
Teraz gdy już Jasieńko dla niéj był straconym, wydawał się niewinnym.
Napróżno Wilmuś otaczał ją miłością, poszanowaniem, staraniem, pieszczotami, miała do niego żal że ją dziecka najmilszego pozbawił, gryzła się, a gdy została samą, płakała, dręczyła się. Kryjąc się z tém, chodziła po kościołach, po ulicach, żeby gdziekolwiek choć zdala zobaczyć ukochanego.
Miłość nawet macierzyńska ma te niewytłumaczone słabości, w których nad sercem zapanować rozum nie może, kłamała sobie sama aby go uniewinnić, kochała go jak przedtém, tęskniła po nim więcéj niż kiedy, bo tęsknotę zwiększała ta myśl okropna, że już go nigdy, nigdy więcéj nie zobaczy.
Po tysiączny raz powtórzyć tu potrzeba: serce, przepaść. A serce matki jest najpotężniejszém z serc na ziemi i miłość matki jest jedyną któréj
Strona:Złoty Jasieńko.djvu/293
Ta strona została skorygowana.