Tam klęcząc u trumny, płakał Wilmuś i kupionemi kwiatami do koła łoże ostatnie matce wyściéłał pobożnie.
On tylko, Tekla i kilka babek kościelnych stało w progu. Do nich przyłączył się Tramiński. Po cichu zamknęło się wieko, jak księgi przeczytanéj karta ostatnia. Wilmuś wstał zapłakany, milczący, złożywszy pocałunek na martwych rękach które ubogi krzyżyk trzymały. Potém poszedł do Tramińskiego i dłoń jego uścisnął, całując w ramię. I ze wschodów zniesiono ciało, za którém kilka ciekawych głów wyjrzało, kilka osób odkryło przed niém głowy, a mała gromadka powiodła je na miejsce wiekuistego spoczynku.
Wieczorem Tramiński siedział z Wilhelmem na rozmowie; nie wspomnieli o Janie, teraz już nic ich z nim nie łączyło, był sam na świecie ze zgryzotą swą, jeśli do serc takich jak jego zgryzota przystęp miéć może.
Miejskie plotki powtarzały się dni kilka i ucichły wreszcie, a życie popłynęło swoim trybem dawnym, tylko mniéj jedną męczennicą było na świecie, i tęskno w sercu siéroty.
Czas leci, szczególniéj dla tych, którzyby go powstrzymać pragnęli. Oto już wiosna znowu zielonością okryła łąki i lasy, obudziła słowiki i wie-