ktora Fillera, a Jacek niech z dołu sprowadzi ślusarza, drzwi trzeba wybić.
Popłoch poszedł po całym domu, jakby przeczucie katastrofy, tylko Hersz czekał obojętny.
W pół kwadransa i lekarz mieszkający o kilka kroków i ślusarz w fartuchu skórzanym już byli u drzwi. Otwarcie ich przyszło nader łatwo. Żłobek wszedł piérwszy, na kanapie leżała poduszka nietknięta, na stoliku stała niedopita filiżanka herbaty, w pokoju nie było nikogo.
Trwoga i podziwienie odmalowały się na twarzach wszystkich — a że nic się tak nie rozchodzi szybko jak plotka po ulicy — w dziesięć minut pełny był ciekawych przedpokój, sienie, wschody, podwórze, przed domem cisnął się tłum natrętny i zwiększał co chwila, zalegając ulicę.
Mówiono powszechnie iż mecenas w napadzie szału, z bólu zębów, życie sobie odebrał.
Gdy nareszcie władze nad porządkiem czuwające się zjawiły i rozpoczęto indagacye; gdy i komornika wyrwano z pościeli, powołano służbę domową, sąsiadów, lokatorów — okazało się iż mecenas poszedł spać do pokoiku. Daléj nic nikt nie wiedział, nie postrzegł wychodzącego, nigdzie śladu najmniejszego ucieczki, ale téź i samobójstwo, o które go posądzano, wcale dowiedzioném być nie mogło.
Strona:Złoty Jasieńko.djvu/327
Ta strona została skorygowana.