dze tam i napowrót dostać się można, wystawę widzieć i kawał jeszcze świata po drodze.
Jak zaczął rachować co to na dwie osoby wynieść może, z pobytem, utrzymywaniem skromném, a nawet z małemi sprawuneczkami, okazało się że oboje państwo Wilhelmostwo składając swe oszczędności, wyśmienicie sobie téj hulanki pozwolić mogli.
Ten tylko pojmie jaką im to radość sprawiło, kto niewielu w życiu mógł swym zachceniom dogodzić.
Ludzie niezużyci są staremi dziećmi; zachowują tę świéżość wyrażeń, którą ściéra prędko pieszczota losu i dogadzanie fantazyom.
Wilhelm uściskał żonę, ona jego, oboje potém ucałowali starego Tramińskiego, który wpadł w najlepszy humor w świecie.
— Kto na tém najlepiéj wyjdzie, rzekł, to ja, bo grosza nie dawszy będę słuchał opowiadania caluteńką zimę i dowiem się o wszystkiém jak bym tam sam był. Nawet po sprawiedliwości, gdybym wam jakie pareset złotych dołożył, nie zgrzeszyłbym, ale — chuda fara!!
To mówiąc, łzę otarł Tramiński.
W sierpniu wybrali się tedy oboje państwo, poleciwszy magazyny uczciwym zastępcom i opiece starego.
Nie będziemy jechać z nimi.
Strona:Złoty Jasieńko.djvu/342
Ta strona została skorygowana.