Szewc nie zna ino swoją dratwę, a bywa taki co szyje tylko cholewy, inny co umié tylko podeszwy rychtować, inny co stębnuje tylko wiérzch trzewika lub buta. Tak samo z innemi rzemiosłami. W wielkich zbiorowiskach ludu, podzielili się pracą aż do drobnostek, odejm im tę robotę ich jedyną, jutro z głodu pomrą.
Nie śmiem tego dodać ale mi się widzi iż to potroszę i głowy im ścieśnia, robi z nich machiny: patrzą na jeden punkt i przez cholewę od buta widzą świat.
A mimo to niby są rozumniejsi od nas, tylko gdyby nas dwóch z niemieckim majstrem rzucić na wyspę bezludną, onby zdechł a jabym sobie radę dał. Myśmy potroszę dzicy ludzie, ale instynkt téż dzikich nie postradany w nas pozostał. Mądrość ich nieco ciasna. Toż samo z kobiétami; u nas każda i chléb upiecze i jeść zgotuje, tam chléb biorą u piekarza a jadło w garkuchni, a kobiéta jedna tylko obrębia, druga tylko porze.
Już to pewna że kto całe życie pracuje nad jedném, lżéj mu idzie, ręka się wprawia ale umysł ociężéć musi, bo mechanicznie palce wykonywają czego się wyuczyły, a głowa pracować nie potrzebuje. Jest w tém zło, jest i dobro. Może ten dobroczynny podział pracy nadaje się dla mas które nie mają wielkich darów, ale na ludzi coby chcieli iść naprzód, wkłada kajdany.
Strona:Złoty Jasieńko.djvu/346
Ta strona została skorygowana.