— Po towarzystwie, na majątku, tylko naturalnie dla rozgłosu wolałbym ażeby mi nie wnoszono w księgi hypoteczne. Masz mój dobrodzieju tak rozliczne stosunki, taki rozumek, taki talent, taką trafną rękę i oko że wszystko zrobisz co zechcesz.
— Panie prezesie, dobrodzieju.
— Bez pochlebstwa, drugiego takiego człowieka, coby miał tu, uderzył się w czoło, jak wy, kochany mecenasie, w życiu nie spotkałem.
Tu śmiechem sobie przerwał.
— Mniéj więcéj termin?
— Do tygodnia, najdaléj do dni dziesięciu, bo inaczéj interes przepadnie.
Szkalmierski się zamyślił.
— Ty to zrobisz lub nikt, dodał ściskając go prezes, mam w tobie mości dobrodzieju, ufność nieograniczoną.
I znowu go uścisnął. Potém obejrzał się po mieszkaniu.
— Jakto to sobie potrafiłeś elegancko i po pańsku wszystko urządzić, z jakim smakiem, jak mego Boga kocham, to na prowincyi niewidziane rzeczy. Już to ci we wszystkiem powinszować darów Bożych!!
Zaczął się znowu śmiać i trząść choć nie było z czego, Szkalmierski stał z miną niby wesołą, ale w istocie dosyć zakłopotaną. Prezesa wyrazy łe-
Strona:Złoty Jasieńko.djvu/43
Ta strona została skorygowana.