Po pewnym przeciągu czasu, gdy żołądki nieco już były uspokojone, gospodarz nalawszy wprzódy kielichy Roedererem carte blanche, podniósł się z miejsca, trzymając swój w ręku.
— Panowie! rzekł głosem na który głowy się wszystkie zwróciły — panowie — pozwólcie mi na chwilę głos zabrać, dla wynurzenia uczucia, które, nie wątpię, podzielacie ze mną wszyscy. Niéma widoku bardziéj szlachetne serca poruszającego nad cnotę długich lat szeregiem wyprobowaną, długiemi walkami zwycięzkiemi uwieńczoną, uznaną powszechnie nawet przez nieprzyjaciół i zawistnych. Panowie! widok takiéj cnoty będącéj dla nowych pokoleń przykładem daje nam tu przytomny j. w. prezes, który dom mój ubogi, łaskawą swą bytnością zaszczycić dziś raczył. Niechże mi wolno będzie oddać mu cześć, wyrazić mą wdzięczność i być zarazem tłumaczem tych uczuć poszanowania i czci głębokiéj, jaką mu całe jednogłośnie oddaje obywatelstwo!! Wnoszę zdrowie naszego najszanowniejszego prezesa dobrodzieja!
Prezes powstał rozczulony do łez, śmiejąc się i płacząc a zacząwszy ściskać i całować na wsze strony od gospodarza, nie umiał już odpowiedziéć; zdrowie wniesione z aplauzem wielkim wypito. Dopiéro po chwili wypoczynku i wysapania się, poprosiwszy o pozwolenie przemówienia słów kilku z fotelu, czcigodny starzec odezwał się.
Strona:Złoty Jasieńko.djvu/46
Ta strona została skorygowana.