gospodarza domu nie był podobny, iż poznaćby go było trudno. Był jak gosposie mówią — gdyby okradziony.
Baronowa usiłowała go ośmielić, i poniekąd się to jéj udało; panna Albina nie zwracała zbytniéj uwagi, jakby umyślnie. Młody elegant zajmował ją wyłącznie. Podano herbatę która była — nawet po podróży — obrzydliwą do niewypicia, ciasteczka odpowiadały jéj zupełnie, a masło słone i chleb zczerstwiały, nie czyniły honoru gospodyni.
Ale mecenasowi wszystko się tu musiało wydawać doskonałe. Nie mógł wszakże niepoczuć różnicy teraźniejszego przyjęcia swojego w Zakrzewku od wielu poprzedzających, — bytność hrabiów i książąt podziałała widocznie na prezesa który w ich obecności zbyt p. mecenasa podnosić nie chciał. Ale téż w zapale nieostrożnie go był zaprosił, czego sam potém żałował — zmiarkowawszy iż właśnie kiedy mu był najpotrzebniejszym, zostanie najobojętniéj powitanym.
Nie wieleby może zważał na samego gospodarza Szkalmierski, mając go po części za wytłumaczonego — więcéj daleko zabolała go obojętność panny Albiny, zajętéj młodym człowiekiem.
Był to znany mecenasowi pan Mylski, nadrujnowany dziedzic znacznéj niegdyś fortuny, przy któréj świetnych ostatkach się trzymał — należący przez matkę do najpiérwszych rodzin, przez sto-
Strona:Złoty Jasieńko.djvu/86
Ta strona została skorygowana.