— Prawda?? ślicznieś to pan powiedział — odezwała się baronowa uśmiéchając się — jak to czuć że masz pan serce. Ja zawsze mówiłam iż pan co najprędzéjbyś się ożenić powinien.
— Tak pani — ale jakże trudno znaléźć nie mówię serce do serca, — co tylko szczęśliwy traf a raczéj Opatrzność dać może — ale inne warunki, niestety, dla prozy i ekonomii życia niezbędne! Moje położenie...
— Ale ja znajduję że pańskie właśnie pełożenie jest najszczęśliwsze. Świetny zawód jego jest najlepszą rękojmią przyszłości, — jesteś pan młody, miły, przyzwoity (bez pochlebstwa), a pańskie siéroctwo i osamotnienie, to nawet, pod pewnym względem, warunek szczęśliwy dla przyszłéj rodziny.
Im baronowa była dziwniéj otwartą, tém mocniéj Szkalmierski się utwierdzał w przekonaniu, iż nie mówiła we własnym interesie. To go ośmielało i podnosiło.
— Pani, rzekł — aż nadto jesteś łaskawą dla biédnego sługi swojego, pomimo jednak tych tak szczęśliwych — jak się jéj podoba nazywać — warunków — jestem nieśmiały, i więcéj widzę przeszkód wszędzie niż nadziei.
Baronowa się roześmiała.
— Nie mam odwagi, dodał.
Strona:Złoty Jasieńko.djvu/94
Ta strona została skorygowana.