Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/130

Ta strona została przepisana.

od brzegu morza krajobraz zmieniał się i usprawiedliwiał poniekąd nadaną jej pierwotnie nazwę; ziemię przecinały liczne potoki, ruczaje, drobne rzeczki i małe jeziorka i pejzaż przypominał Holandję lub Gujanę. Dalej nieco zaczynały się pagórki, a za nimi pola uprawne, na których bujnie rosły wszystkie gatunki roślinności zarówno południowej jak i północnej.
Te niezmierzone pola, którym słońce tropikalne i wilgoć zawarta w gliniastej ziemi nadawały wyjątkową urodzajność i na których dojrzewały lasy ananasów, tytoniu, ryżu, bawełny i trzciny cukrowej dawały rzeczywiście wspaniały obraz bogactwa i bujnej żywotności.
Barbicane zdawał się być niezmiernie zadowolonym z falistości gruntu, a interpelowany w tym względzie przez J.T. Mastona objaśniał:
— Drogi mój przyjacielu. Dla nas jest to niezmiernie ważnem, byśmy mogli odlać naszą kolumbiadę na pewnej wysokości.
— By być bliżej księżyca?
— Nie — odpowiedział Barbicane z uśmiechem. — Co znaczy kilka łokci mniej lub więcej! Nie, nie o to chodzi, ale na pewnej wyniosłości gruntu praca nasza postępować będzie naprzód o wiele łatwiej, gdyż nie bę-