Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/142

Ta strona została przepisana.

kole wsparły się pierwsze cegły muru i wraz z niem obsuwać się miały w głąb. Gdy murarze obmurowali ten krąg, znaleźli się jak gdyby w studni mającej dwadzieścia jedną stopę szerokości.
Gdy praca ta została skończona, robotnicy zabrali się znów do łopaty i kilofu i kopali dalej najpierw kołem samem, podpierając je solidnymi progami i dopiero gdy następnie posuwano się mniej więcej o dwie stopy w głąb, usuwano ostrożnie podpory, koło obsuwało się zwolna wraz z murem podciągano coraz wyżej coraz nowemi warstwami cegły i cementu.
Ten rodzaj pracy wymagał ze strony robotników niezwykłej zręczności i wytężonej uwagi w każdym momencie; niejednego z nich wyciągnięto już z pod koła ze strasznemi, śmiertelnemi nieraz ranami, ale zapał robotników nie ostygał ani na chwilę i pracowali oni dzień i noc bez przerwy w dzień pod palącemi promieniami słońca, przy tropikalnym upale, który za kilka miesięcy mógł dochodzić do dziewięćdziesięciu dziewięciu stopni, w nocy przy bladem świetle elektrycznem uderzenia kilofów o skały, wybuchy min, warkotanie maszyn, obłoki dymu, unoszące się ku niebu, tworzyły dokoła Wzgórza Kamieni tajemniczy krąg postrachu, który trzy-