Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/17

Ta strona została przepisana.

i to akurat w chwili, gdy tyle możnaby zdzia­łać na polu artylerji. Ja, który do was mó­wię, ukończyłem właśnie dziś rano nowy mo­del działa, które zmieniłoby napewno cały system wojowania.
— Naprawdę? — zawołał Tom Hunter, mimowolnie przypomniawszy sobie dawno próby szanownego pana J.- T. Mastona.
— Naprawdę — odpowiedział ten ostat­ni. — Ale na co zda się dzisiaj pracować, zwalczać tysiące trudności? To jest marno­wanie czasu. Ludy starego świata jakgdyby dały sobie słowo, że będą wiecznie żyły w zgo­dzie. A tymczasem nasza „Trybuna“ prze­powiada coraz straszniejsze katastrofy z po­wodu skandalicznego przeludnienia.
— A jednak, kochany panie Maston, w Europie raz wraz wybucha jakaś wojna wskutek tarć narodowościowych.
— Więc co?
— Więc możeby tam można było coś zdziałać, gdyby przyjęto nasze usługi...
— Tak pan myśli? — zawołał Bilsby. — Oddawać nasze wynalazki na użytek obcych?
— To przecież lepsze, niż nie zużytkowywać ich wcale.
— Bez wątpienia — rozumował J.-T. Maston, — to jest lepsze, ale nawet myśleć o tem nie można.