Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/176

Ta strona została przepisana.

kiemu, a poszukiwanie niemożliwości stanowiło stały bodziec do życia.
Ale ta awanturniczość Ardana pozbawiona była zupełnie cech zaborczości. „Kto nie ryzykuje, ten nic nie ma“, powtarzał on często; ryzykował sam ciągle i ostatecznie nic nie posiadał. Zresztą, jak mało kto potrafił on trwonić pieniądze; kieszeń jego była prawdziwą beczką Danaid, beczką bez dna. Bezinteresowny i uczynny aż do rozrzutności, miał on złote serce nawet w stosunku do swych nieprzyjaciół i nie umiałby podpisać wyroku śmierci nawet na najzawziętszego swego wroga, gotów był sam zaprzedać się w niewolę, byle z niej wykupić pierwszego lepszego negra.
We Francji, w Europie znali wszyscy tę osobistość rozgłośną a krzykliwą. Dawał on zresztą ciągle temat do mówienia o sobie, a fama chrypła często w służbie u niego. Żył on ciągle jakby w kryształowym pałacu, a świat cały był powiernikiem najskrytszych jego tajemnic. Rozumie się, że posiadał on również przepyszną kolekcję wrogów, których zresztą nie zranił nigdy, nie obraził i nie uraził nawet, choć musiał ich kiedyś potrącić w przejściu, torując sobie drogę poprzez ludzki tłum.
Przeważnie jednak lubiono go i trakto-