Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/195

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XX.
Atak i obrona.

Na tem, wszystkim się zdawało, zebranie powinno się było zakończyć. Była to końcowa pointe’a i trudno byłoby znaleźć lepszą. Tymczasem, gdy na sali zapanował znów spokój, usłyszano nagle czyjś ostry i surowy głos.
— A teraz, gdy mówca dał nam już dość dowodów swej bujnej fantazji, może zechce on przejść do rzeczowego przedstawienia sprawy i zamiast teorji wskaże nam praktyczne sposoby wykonania swego projektu.
Wszystkie spojrzenia zwróciły się teraz ku człowiekowi, który wygłosił te słowa.
Był to mężczyzna chudy, suchy, o energicznych ruchach, z brodą, przystrzyżoną po amerykańsku. Korzystając z zamieszania, jakie raz wraz powstawało na sali podczas przerw w dyskusji, posuwał się on ciągle naprzód, aż wreszcie zajął miejsce w pierwszym rzędzie. Tu, ze skrzyżowanemi na piersiach rękami, oczami dumnie rozwartemu, obserwował przez cały czas bohatera wiecu.
Wygłosiwszy swe pytanie, usiadł znowu i nie zdawał się zwracać uwagi ani na tysiące spojrzeń, które rzucano w jego stronę, ani na