Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/212

Ta strona została przepisana.

twarz; dodał wreszcie, że chodzi tu właściwie i jedynie o rywalizację między pancerzem i pociskiem i że wreszcie scena podczas wiecu była tylko okazją, której oddawna szukał kapitan Nicholl, by załatwić swe stare porachunki z prezesem.
Niema nic potworniejszego, jak pojedynki praktykowane w Ameryce. Przeciwnicy szukają się wzajem wśród krzaków, czają się za pniami drzew i strzelają do siebie z ukrycia, jak do dzikich zwierząt. Każdy z nich stara się wytężyć wszystkie przymioty myśliwego, w których tak celują indjanie, a więc szybkość w orjentowaniu się, podstępność, zdolność odszukiwania śladów, węch w stosunku do nieprzyjaciela. Jeden błąd, jedna chwila wahania, jedno nieostrożne stąpnięcie, może spowodować śmierć. Przy podobnych spotkaniach yankesi zabierają ze sobą często swoich psów i tropią się często przez kilka godzin.
— Co z was za djabły! — powtarzał Ardan, gdy J.T. Maston opowiedział mu to wszystko.
— My już jesteśmy tacy! — z dumą odpowiedział J.T. Maston. — Ale spieszmy się.
Choć jednak biegli bardzo szybko po płaszczyźnie wilgotnej jeszcze od rosy, przesadzali rowy i pędzili na przełaj, przed wpół