Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/237

Ta strona została przepisana.

wsiąść, by udać się na poszukiwania nowego świata.
Trzeba przyznać, że był to ładny kawałek metalu, który honor przyniósł genjuszowi przemysłowemu amerykanów. Po raz pierwszy zgromadzono naraz taką ilość aluminjum, co, samo przez się, było już połączono z wieloma trudnościami.
Drogocenny ten pocisk błyszczał w słońcu, gdy się oglądało jego imponujące kształty, zakończone ostrą kopułką, można go było wziąć za jedną z tych wieżyc, które architekci średniowiecza umieszczali na rogach ówczesnych zamków obronnych. Brakowało mu tylko wąziutkich okien i otworów dla dział.
— Czekam tylko na to — mówił Michał Ardan, że nagle wychyli się z niego postać uzbrojonego rycerza, z łukiem i halabardą w dłoni. Będziemy się czuli w tym pocisku, jak gdybyśmy byli jakimiś feodalnymi panami, a gdybyśmy mieli choć trochę artylerji, moglibyśmy stawić czoło wszystkim armjom selenickim, jeśli selenici posiadają ta kie niepotrzebne instytucje.
— A więc, twój powóz podoba ci się — zapytał Barbicane swego przyjaciela.
— Naturalnie, — odpowiedział Michał Ardan, wzrokiem artysty przyglądając się pociskowi. Żałuję tylko, że jego kształt nie