jest bardziej wysmukły, a jego kopułka nie posiada więcej wdzięku; możnaby go też pokryć ornamentami z innego metalu, dać jakąś chimerę, naprzykład: salamandrę z otwartą paszczą, wychodzącą z ognia i z rozpostartymi skrzydłami.
— I pocóż to wszystko? — zadziwił się Barbieane, którego umysł był bardzo nieczułym na piękno sztuki.
— Poco, mój przyjacielu Barbicane? Niestety, ponieważ mnie pytasz, boję się, żebyś nie zrozumiał mojej odpowiedzi.
— To jednak powiedz, mój dzielny towarzyszu.
— A więc, według mego zdania, należy wszystkiemu, co się robi, nadać pewne piętno artyzmu. Czy znasz sztukę pod tytułem „dziecinny wózek“?
— Nie, nie znam nawet z tytułu — odpowiedział Barbicane.
— Nie dziwi mnie to, — odpowiedział Michał Ardan. Dowiedz się więc, że w sztuce tej jest mowa o złodzieju, który w chwili, gdy ma przebić ścianę, by dostać się do jakiegoś domu, zapytuje się, czy ma temu otworowi nadać formę liry, ptaka czy amfory.
A teraz, powiedz mi, czy, gdybyś zasiadał jako przysięgły, czy mógłbyś skazać tego złodzieja?
Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/238
Ta strona została przepisana.