Pocisk miał być napełniony do wysokości trzech stóp warstwą wody, na której spoczywałby krąg z drzewa, przystający lekko do ścian pocisku. Na tej swego rodzaju tratwie mieli ulokować się pasażerowie. Co zaś do wody to byłaby ona przedzielona przez kilka poziomych rusztowań, które będą się stopniowo załamywały. W chwili wybuchu wypchnięta woda podniesie się dochodzącemi do jej poziomu rurami odpływowemi ku górze pocisku, drewniany zaś krąg, zaopatrzony zresztą w potężne uginające sprężyny uderzy w dno pocisku dopiero po przełamaniu rusztowań i zwalczeniu oporu wody. Bez wątpienia, podróżni odczują jeszcze dość silne wstrząśnienie po kompletnem wypchnięciu wody, to jednak będzie ono bardzo złagodzone.
Co prawda, trzy stopy na przestrzeni pięćdziesięciu czterech stóp kwadratowych muszą ważyć około siedemdziesięciu tysięcy pięciuset funtów, to jednak wybuch gazów, nagromadzonych w kolumbiadzie wystarczy, zdaniem Barbicane’a, do przezwyciężenia tej nadwyżki wagi; wreszcie wstrząśnienie wysadzi całą ilość wody w niespełna minutę i pocisk powróci znów do swej pierwotnej wagi.
Oto co wymyślił prezes Gyn-Klubu i w jaki sposób chciał rozwiązać trudną sprawę uniknięcia wstrząśnienia. Projekt ten bardzo
Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/240
Ta strona została przepisana.