Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/257

Ta strona została przepisana.

spocząć pocisk, skąd przez otwór pozostawiony umyślnie w obmurowaniu działa, wychodziły na ziemię i rozpięte na wysokich słupach, szły na odległość dwuch mil do aparatu, skąd w chwili wystrzału wyjść miała iskra elektryczna. Wystarczało nacisnąć palcem guzik tego aparatu, by puścić prąd, który wysadzi w powietrze czterysta tysięcy funtów pyroksyliny.
28 listopada zawartość wszystkich ośmiuset skrzyń spoczywała już na dnie kolumbiady. Ile niepokojów, ile emocji przeżył prezes Barbicane podczas tych kilku dni! Ile walk musiał on stoczyć! Daremnie zakazał on wszystkim zbliżać się do Wzgórza Kamieni. Codziennie nieomal ciekawi przekradali się przez ogrodzenie, a byli i tacy, którzy posuwali swą nieostrożność do szaleństwa i między belami pyroksyliny chcieli palić cygara. Barbicane wpadał wtedy w straszny gniew. Pomagał mu również J.T. Maston, który urządzał formalne polowania na intruzów i zbierał z ziemi często jeszcze żarzące się ogryzki cygar. Było to bardzo mozolne zajęcie, gdyż z górą trzysta tysięcy ludzi tłoczyło się koło zagrodzenia, otaczającego Wzgórze Kamieni. Michał Ardan ofiarował się, iż będzie pilnował skrzyń, przenoszonych do kolumbjady, gdy jednak raz schwytano go