Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/262

Ta strona została przepisana.

ston, tonem człowieka, który uznaje owe plany — to jest idea! Naturalnie, nie zapomnimy o was, drodzy przyjaciele.
— Liczę na to. A więc, jak widzicie, będziemy mogli otrzymywać stale wiadomości z ziemi, a my również nie będziemy chyba tak niezdarni, by nie znaleźć sposobu skomunikowania się z naszymi przyjaciółmi pozostałymi na ziemi.
Słowa te tchnęły taką ufnością, że Michał Ardan zarażał swym zapałem cały Gyn-Klub. Wszystko, co mówił, wydawało się tak prostem, iż trzeba chyba uważać cały glob ziemski za środowisko idjotów, gdyby nie pospieszyło ono na księżyc w ślad za trzema odważnymi podróżnymi.
Gdy wszystkie te przedmioty zgromadzone i rozmieszczone były w pocisku, jeden zbiornik napełniono wodą, drugi gazem do oświetlenia. Powiększono również ilości chloratu potasu i wodorotlenku potasu i z obawy przed możliwemi opóźnieniami w podróży, zabrano takie ilości ich, by starczyły one do odświeżania powietrza i wchłaniania kwasu węglowego w ciągu dwuch miesięcy. Bardzo zręcznie pomyślany i automatycznie działający aparat służył do oczyszczania powietrza i nadawania mu właściwości odżywczych.
Pocisk więc był gotowy i należało go