Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/268

Ta strona została przepisana.

ani o piciu. O godzinie czwartej popołudniu wielu ludzi było jeszcze bez śniadania i bez obiadu.
I jeszcze jeden objaw charakterystyczny: w ów dzień emocja przytłumiła nawet niezwykle rozwiniętą wśród amerykanów pasję do gry, do hazardu. Kręgle leżały spokojnie, kości drzemały cicho w skórzanych kubkach, ruletka stała bez ruchu, karty do wista, faraona, pockera, spoczywały w nienaruszonych opakowaniach. Wielkie zdarzenie, na które oczekiwano, absorbowało wszelkie umysły i nie pozostawiało miejsca na inne potrzeby i rozrywki.
Głuche poruszenie, bez krzyków i hałasów, niepokój, poprzedza zwykle nadzwyczajne wypadki, do samego wieczora nurtowały w tłumie. Nieuchwytne uczucia strachu i oczekiwania, niecierpliwości i obawy ciążyły na wszystkich. Każdy pragnął, żeby „to coś już przeszło!“
Około godziny siódmej ogólne to przygnębienie przesiliło się nagle. Księżyc wschodził na horyzoncie. Paromiljonowe hurra! powitało jego zjawienie się. Był on punktualny. Okrzyki biegły aż do nieba; oklaski rozlegały się ze wszystkich stron, a blady księżyc błyszczał łagodnie na jasnem tle nieba i najczulszymi swymi promieniami pieścił upojony zapałem tłum.