Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/273

Ta strona została przepisana.

nogach. Mężczyźni, kobiety, dzieci — wszystko leżało pokotem na ziemi, jak podczas burzy otrząśnięte igły dokoła sosny. Powstało zamieszanie nie do opisania; wiele osób odniosło ciężkie obrażenia ciała, a J.T. Maston, który wbrew przestrogom, trzymał się zbyt blizko działa, został odrzucony na kilka łokci wtył i jak prawdziwy pocisk przeleciał nad głowami swych rodaków. Trzysta tysięcy ludzi ogłuchło chwilowo i doznało kontuzji.
Prąd powietrza rozwalił moc baraków i szałasów, wyrwał z korzeniami drzewa w promieniu dwudziestu mil, popędził pociągi kolejki podjazdowej aż do miasta i wreszcie spadł na nie, jak okropna burza, zburzył setkę domów, a w ich liczbie kościół Panny Marji i nowy gmach giełdy, który zarysował się w całej swej długości. Kilka domów w porcie, pchniętych jedne na drugie, zwaliło się do wody; z dziesięć okrętów, stojących w porcie, wpadło na wybrzeże, porwawszy liny i łańcuchy swych kotwic, jak sznurki.
Ale krąg zniszczenia zatoczył się jeszcze szerzej i poza granice Stanów Zjednoczonych. Skutek wybuchu, wzmocniony przez wiatry zachodnie, dał się odczuć na całym Atlantyku, nawet w oddaleniu trzystu mil od brzegów Ameryki. Sztucznie wywołana burza,