Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/277

Ta strona została przepisana.

swej podróży; nie słychać było zresztą o tem, by pocisk spadł gdzieś na ziemi, a J.T. Maston nie dopuszczał możliwości, by on miał spaść do jednego z oceanów, które zajmują trzy czwarte kuli ziemskiej.
5-go grudnia takie samo zachmurzenie. Wielkie teleskopy starego świata: Herschla, Rossego, Foucaulta, były niezmiennie nastawione na księżyc, gdyż właśnie w Europie pogoda panowała prześliczna. Ale względna słabość tych aparatów nie pozwalała spodziewać się, po nich czegokolwiek.
6-go grudnia takie samo zachmurzenie. Niecierpliwość pożerała trzy czwarte świata. Czyniono najnierozsądniejsze propozycje, by rozpędzić chmury, zawisłe w powietrzu.
7-go grudnia pogoda zdawała się nieco zmieniać. Zjawiły się nadzieje, ale trwały one krótko; koło wieczora gęste chmury zakryły już niebo.
Wreszcie koło godziny 9-tej minut 11 rano księżyc miał wejść w ostatnią swą kwadrę, poczem miał się zmniejszać i gdyby nawet niebo rozpogodziło się, pole badania stawałoby się coraz mniejszem. Coraz mniejszy jego skrawek ukazywałby się na niebie i wreszcie, przechodząc do nowiu, wschodziłby on i zachodziłby równocześnie ze słońcem którego promienie czyniłyby go zupełnie nie-