Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/278

Ta strona została przepisana.

widzialnym. Należałoby więc czekać do nowej pełni, t.j. do 3-go stycznia o południu, by rozpocząć badania.
Dzienniki ogłaszały te smutne refleksje, opatrzone tysiącznymi komentarzami i nieukrywały przed publicznością, że musi się ona uzbroić w angielską cierpliwość.
Dzień 8-go grudnia nie przyniósł żadnej zmiany. 9-go słońce zjawiło się na chwilę po to, aby podrażnić amerykanów; przyjęto je gwizdaniami i jakby obrażone podobnem przyjęciem skąpe rzucało promienie.
10-go znów żadnych zmian. J.T. Maston o mało nie oszalał i zjawiły się poważne obawy o stan jego zmysłów, tak dobrze konserwujących się dotąd w czaszce, pokrytej gutaperką.
Wreszcie 11 grudnia rozszalała się jedna z tych burz tak strasznych w strefach podzwrotnikowych. Okropne wiatry wschodnie wymiotły chmury wiszące od tak dawna nad ziemią i pod wieczór tarcza księżyca obcięta nieco wypłynęła majestatycznie wśród promiennych konstelacji nieba.

———