Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/282

Ta strona została przepisana.

w Long’s Peak, a jego horyzontem szkło ogromnego teleskopu. Ilekroć wschodził księżyc, wodził on za nim niespokojnym wzrokiem, badał z niewyczerpaną cierpliwością przesuwanie się pocisku po srebrnej tarczy i najwidoczniej szanowny ten człowiek pozostawał w stałem porozumieniu ze swoimi trzema przyjaciółmi, bo nie wątpił, że zobaczy się z nimi pewnego dnia.
— Będziemy z nimi korespondowali, — mówił do każdego, kto chciał go słuchać. Jak tylko pozwolą na to warunki, prześlemy im wiadomości i otrzymamy je od nich. Zresztą ja ich znam, są to ludzie genjalni. Unieśli oni ze sobą w przestworza całą sztukę, całą wiedzę i cały przemysł świata. Z tym można dokonać co się chce, i zobaczycie, że oni sobie dadzą radę.

KONIEC.