blikańskiej 3. Ponieważ chodziło o to, by potrzeby żołądka nie przerywały tak ważnych rozpraw, czterej uczeni członkowie „Gyn-Klubu“ zajęli miejsca dokoła stołu, zastawionego smacznemi zakąskami i przyborami do herbaty.
Pan J. T. Maston wziął do ręki pióro i posiedzenie zostało otwarte.
Zabrał głos prezes Barbicane: — Kochani koledzy! Mamy tu rozstrzygnąć jedną z najtrudniejszych spraw z dziedziny artylerji, tej wielkiej nauki, która zajmuje się przedewszystkiem ruchem pocisków to jest ciał, wyrzuconych w przestrzeń przez pewną siłę.
— Och! artylerja, artylerja! — zawołał wzruszonym głosem J.T. Maston.
— Może byłoby bardziej logicznem, byśmy to pierwsze posiedzenie poświęcili omówieniu pocisku...
— Istotnie! — odpowiedział gen. Morgan.
— To jednak, — zaoponował Barbicane, — po dokładnem rozważeniu wszystkich pro i contra, doszedłem do wniosku, iż dyskusję na temat pocisku poprzedzić powinien wybór działa, gdyż jego rozmiar zależny jest od wielkości pocisku.
— Proszę o głos! — zawołał J.T. Maston.
Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/58
Ta strona została przepisana.