rzucała pociski, które ważyły dwa tysiąca pięćset funtów.
— Niemożliwe!
— Wreszcie, — według pewnego historyka francuskiego za Ludwika XI, pewne działo wyrzucało pociski zaledwie pięćsetfuntowe, ale pociski te leciały z Bastylji, w której warjaci więzili mędrców i spadały w Charenton, gdzie mądrzy zamykają warjatów.
— To doskonałe — śmiał się J.T. Maston.
— Co uczyniono od owych czasów? Armaty Armstronga wyrzucają pięćsetfuntowe pociski, Kolumbiada Rodmana zaledwie półtonnowe. Zdaje się wiec, że o ile działo zyskały na nośności, o tyle straciły na wadze ich pociski. Jeśli więc skierujemy nasze wysiłki na tę sprawę, wobec ogólnego postępu wiedzy, będziemy może mogli pokusić się o to, by prześcignąć przynajmniej Mahometa II i kawalerów maltańskich.
— To jasne! — zgodził się major. — Ale jakiego metalu zamierza pan użyć na swój pocisk?
— Rozumie się, że lanego żelaza — odpowiedział Morgan.
— Phi! Lane żelazo, to za pospolity metal, by go wysłać na księżyc! — z lekceważeniem oświadczył J.T. Maston.
Strona:Z Ziemi na Księżyc w 97 godzin 20 minut.djvu/66
Ta strona została przepisana.