Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 018.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

dna zasmuconych widokiem mętów, po całem morzu ludzkości rozlanych.
Gdybyśmy chcieli zaopatrzyć tę książkę w motto, wypowiadające artystyczną pobudkę do wpatrywania się w ten strumień, umieścilibyśmy na jej okładce słowa Klemensa Junoszy, z »Cudu na kirkucie«.
»Sfera ludności, z której Berek pochodzi, ma swoje legendy i podania, ma ich moc niezliczoną... Zbieracz tych legend ma zadanie bardzo trudne... Duchowa ojczyzna Berków niezmiernie interesująca i ciekawa, przed obcym obserwatorem ma szczególnie zamknięte granice... A świat to ciekawy, pełen osobliwości, nieznanych nam zupełnie. Do tego ciasnego świata zbiegają się na skrzydłach fantazyi duchy różne, tysiące aniołów i szatanów...«
Wstępować w »duchową ojczyznę« mnóstwa ludzi i z za jej »granic szczególnie zamkniętych« dobywać na jaw »osobliwości nieznane, duchy anielskie i szatańskie«, — nie jestże to dla fantazyi artysty magnesem, czarem, zadaniem, odpowiadającem jego naturze, porywom i celom?
Gdybyśmy tej książce naszej dać zamierzali motto głębokie, jak umysł myśliciela, słodkie, jak nieziszczalne marzenie i zaprawione ironią serca, nieziszczalnością marzenia smutnego, wypisalibyśmy u jej początku piórem Świętochowskiego:
»Biedna Chawo, ja ci to, żeś w moim kraju pracować i jego chlebem dzieci swoje karmić chciała — przebaczam.«
A gdyby motto nasze mieścić w sobie miało ostrzeżenie nader ważne, to byśmy po nie udali się z Konopnicką do alkowy, w której wnuk Mendla Gdańskiego leży z czołem krwawem od kamienia, rzuconego ręką oszalałej tłuszczy i wyjęlibyśmy je z ust starca, który skarży się nie na ranę, zadaną czołu wnuka, bo ta śmiertelną nie jest, lecz na krzywdę, sprawioną jego własnej duszy