Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 033.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

gotowizną ani grosza przez większą część dnia nie zarobiła! Odurzona tą myślą, z wyrazem dziwnej stanowczości w twarzy, szła zadumana do domu. Była godzina pierwsza po południu. Symcha, skubiąc liście buraka, rzucał je kurom, które daremnie oszukać próbował. Dzieci, siedząc w kupce pod ścianą, żuły łupiny niedojrzałych strączków grochu, których garść ojciec im z miasta przyniósł. Spostrzegłszy matkę, gwałtownie krzyczeć poczęły. Chawa podniosła najmniejsze, pocałowała i weszła do izby.
— Kup im funt chleba — rzekła do komornicy, kładąc cztery grosze — bo ja wylecieć muszę.
I nie zważając na krzyk dziecka, wybiegła z domu, porwała leżącego pod oknem jesiotra i zarzuciwszy go na ramię, popędziła ulicą, wiodącą za miasto.
— A dokąd to Symchowa? — spytała jakaś staruszka, siedząca na ganku z pończochą w ręku.
— Do Puław, kochana pani — rzekła Chawa, zbliżywszy się i ucałowawszy rękę staruszki.
— Niesiesz jesiotra? Dla kogo?
— Albo ja wiem, dla kogo. Tu nie mogę sprzedać. Mam jeszcze połowę w domu.
— Ja ją wezmę. Przyjechał do mnie na wakacye wnuczek z dobrym apetytem. Ale czy ty taki ciężar do Puław zadźwigasz?
— Ach moja pani, ledwie stoję. Jeszcze dziś nic nie jadłam, nie wiem nawet, czy dzieciom zdążę ugotować. Ale cóż robić? Ryby nie mogę długo trzymać. Kupiłam trzy jesiotry, jednego wzięła pani podsędkowa po jedenaście groszy funt, połowę pani kasyerowa po dziesięć, resztę mam i lecę do Puław. Dotąd nic nie zarobiłam, nawet całych trzech rubli nie odebrałam. A jak te pieniądze od pani stracę, to już chyba z dziećmi ziemię gryźć będę musiała.
Staruszka, przed którą Chawa tak szczerze się spowiadała była wdową po ogrodniku książąt Czartoryskich w Puławach. Stra-