Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 179.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

w kierunku jednym powyciągali wskazujące palce, a Chaimek aż zadrżał cały z radości.
Na bulwar weszła kobieta w białej, lekkiej jak obłok, sukni, z ciemnymi splotami jedwabistych włosów nad czołem i ogromną więzią prześlicznych kwiatów w ręku, obciągniętem rękawiczką. Była to piękna i strojna pani; po obu stronach jej szli też piękni i strojni panowie.
Enoch sam jeden już siedział na ławce, ale nie zwracając uwagi na to, iż odbiegali go słuchacze, prawił z coraz większym zapałem historyę swą dwom drzewkom, melancholijnie powiewającym nad ławką mizernemi gałązkami. Przechodząca przez bulwar piękna pani i cudowne kwiaty, które niosła ona w swej dłoni, nie zdołały obudzić w nim zajęcia, od dawna już bowiem próżności i blaski światowe nęcić go przestały, a umysł utonął całkiem w studyach poważnych.
Lecz nic dorównać nie zdoła pośpiechowi, z jakim bardziej lekkomyślni i światowi towarzysze Enocha gonili za zjawiskiem, zachwyt ich budzącem. Gromadą całą biegli oni za panią w białej sukni, chmura kurzawy wzbijała się z pod stóp ich, a krzyki napełniały powietrze. Chaimek szczególniej nie mógł oderwać oczu od prześlicznego bukietu. Dotąd widywał on tylko kwiaty, malowane na starych sukniach, wtłoczonych w kosz starej Chaity, albo te, które z nikłą barwą i zmiętem, martwem obliczem przyozdabiały dziurawe, na śmietnikach podejmowane, kapelusze. Nigdy jeszcze w życiu swem nie widział kwiatów żywych. Teraz zobaczył je i aż zadrżał cały od zachwycenia niewymownego. W zapale swym zapomniał nawet o małym Mendelku, który, nie mogąc dorównać biegowi towarzyszy, usiadł na środku bulwarowej ścieżki i, rzewnie płacząc, wrzeszczał przeraźliwie. Inni chłopcy, mniej śmieli, albo może mniej namiętnie rzucający się ku rzeczom pięknym, biegli za panią w bieli w pewnem oddaleniu, palcami tylko