Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 190.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Chaim Szostak był krawcem damskim i życie całe poświęcił na przyozdabianie pięknych i mniej pięknych pań swego rodzinnego miasta. Poświęcił! Szczytne to słowo, bez nadużycia jego doniosłości, literalnie zastosowane być może do wielu lat jego mozolnego żywota. Od najwcześniejszej młodości do dni ostatnich, które mu już mocno ubieliły głowę, wszystkie dni, a często noce, oddawał najsumienniej upiększaniu swoich współobywatelek. Przez długoletnią praktykę doszedł był nawet do takiej wprawy, że wszystkie ubierające się u niego panie wypuszczał z rąk swoich na jeden typ umodelowane; zdawaćby się mogło, że w jego pojęciach tkwił jeden jedyny ideał piękna, niezmienny i nieśmiertelny, który on przystosowywać lubił do każdej postaci i każdego wieku, każdego wzrostu i każdej objętości. Klientki jego również przywykły do niewzruszoności owego typu i podobno żaden krój inny nie mógłby im przypaść do smaku. Chociaż obstalunki, wychodzące z rąk Chaima, nie były przyjęte i ocenione, jak on się tego spodziewał, chociaż wszystkie panie, powierzające mu materyał i rachujące na terminowe wykończenie, również otrzymywały nie to i nie tak, jak się tego spodziewały, skąd wynikały różne turbacye i mniej lub więcej ożywione rozprawy, — mimo to wszystko panie trzymały się zawsze swego krawca, a krawiec ów swoich pań. Interes między nimi zagajał się przyjemnie, niemal wesoło: panie były ożywione nadzieją nowego przyodziewku, podniecone rozbudzoną w dziedzinie form i kolorów wyobraźnią — krawiec również ożywiony był i podniecony nadzieją zarobku oraz usiłowaniem wpadnięcia na tor niedość sformułowanych zachceń klientki. Nie brakło tu kombinacyj wszelkich, obrachowań i obietnic, nie brakło żartów nawet i dobrego humoru. Niestety, przyszłość nie odpowiadała nigdy tak pięknie zarysowanemu początkowi. Mija