Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 196.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

ojca badawczo, a cała jej postać śmiała i świadoma swych zachceń zdawała się mówić: nie oddam! Tu już Chaim nie mogł wytrzymać; ręka jego utonęła w bujnych kędziorach dziewczynki, schylił się i pocałował rumiany jej policzek.
— Nu, bierz ty jego sobie, już ja tobie odbierać jego nie będę.
Odnosiło się to do owego skrawka materyi, który dziecko ciągle do piersi tuliło. Tego tylko trzeba jej było. Zawróciła się i klepiąc głośno bosemi nogami po zabłoconej podłodze, pobiegła ze swym skarbem ukryć się za piecem.
Małka tymczasem przysiadła się do męża i poczęła przerzucać kawałki i skrawki wykończającej się roboty.
— Chaim — ozwała się przeciągle.
— Nu?
— A czy tu z tego wszystkiego nie będzie spódniczki dla Ryfki?
Potrząsł głową przecząco.
— Chaim — ozwała się znowu po chwili — a jakby jej z tych oto małych skrawków uszyć sukienkę, to byłaby fejne — ustami cmoknęła i głowę na bok przychyliła.
— Nie można — powoli odpowiedział Chaim.
— Ćć! — cmoknęła znowu Małka — co by to była za suknia, co za rarytna sukienka! Na szabas w niej iść można, choćby na sam środek bulwaru! Jaka Ryfka byłaby w niej ładna, jak cukier!
Chaim już milczał.
— Ja dużo nie wezmę: ot te dwa skrawki; czy to jej wiele potrzeba? Okruszynka ta złota! Jeszcze te, widzisz! A ten, co ona sama wzięła — och, jakie to rozumne dziecko! — i wszystko będzie. Tobie już to przecie niepotrzebne. Nu, Chaim, ja biorę?
— Tamta krzyczeć będzie — półgłosem odzywa się Chaim.
— Co to krzyczeć! Czego krzyczeć! — wybuchła nagle Małka, błyskając oczami. Na co to jej? Czy drugą suknię z tego uszyje?