Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 225.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

wieku przy nim w fartuchu swoim skórzanym stoi, a podczas kiedy sucha, żylasta, a dziś już nieco drżąca ręka dociska drewnianą śrubę prasy, oczy jego z pod brwi gęstych, nawisłych, siwych, patrzą w tę uliczkę, która jest wśród wielkiego miasta jakby odrębnym, zamkniętym w sobie światem.
Świata tego drobne tajemnice zna Mendel na wylot. Wie, kiedy się powiększa a kiedy zmniejsza kaszel starego archiwisty, który mu przynosi do oprawy grube, pełne kurzu foliały zatęchłych papierów, wie, jak pachnie pomada małego dependenta, któremu zszywa akta pana mecenasa; wie, kiedy przyjdzie Joasia od pani radczyni, z żądaniem, aby jej za »śkło pieknie wsadził« laurkę z powinszowaniem, na której złocisty anioł odkrywa się i pokazuje kawalera z bukietem róż w ręku; wie, kiedy nie je obiadu student, mieszkający na strychu, wie, z której strony nadbiegnie zdyszana pensyonarka, żądając, aby jej »niebiesko i ze złotymi sznurkami« oprawił przepisane na listowym papierze poezye Czesława i Gawalewicza.
On wszystko wie. Wszystko, co można widzieć na lewo i na prawo siwem, bystrem okiem, co można na prawo i na lewo usłyszeć uchem i co przemyśleć można długiemi godzinami, stukając jak dzięcioł młotkiem introligatorskim, równając i obcinając wielkie arkusze papieru, warząc klej, mięszając farby.
I jego też znają tu wszyscy. Obcy człowiek rzadko zajrzy; każdy jakby swój, jakby domowy.
Stary, łysy zegarmistrz z przeciwka, przez otwarte okno krzyczy mu latem »dzień dobry« i pyta o Bismarcka; suchotniczy powroźnik zaczepia o jego klamkę swoje długie, konopne sznurki, które, dysząc, kręci w wąskiej, wpół widnej, sionce kamieniczki; chudy student z facyatki, z nogami jak cyrklowe nożyce, wsadza zmierzchem w jego drzwi głowę na długiej cienkiej szyi i pożycza od niego łojówkę, którą »zaraz odda, tylko jeszcze z godzinkę popisze...« Straganiarka