Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 288.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

w płucach albo w żołądeczku. O nóżkach i krzyżyku nie wspominam, bo na to dla kolegi czas jeszcze.
Zamilknął nagle, ręki mojej nie puszczając. Zamyślił się przytem tak samo, jak przed chwilą właściciel zajazdu. W tem zamyśleniu, dziwnym wzrokiem to po szynelu moim wodził, to obracał go na dzierżawcę, który miał ze mną dalej jechać, to wreszcie zdawał się oczami próbować grubości futer, których kilka przy dzierżawcy leżało.
W tej chwili wydał mi się innym, niż zwykle — poważnym.
Nagle bródka kozia zadrgała, mysie ogonki rozsunęły się...
— Na wypadek, gdyby kolega zanadto przeziąbł — rzekł głosem zwyczajnym, w którym odzywało się zawsze jakby powstrzymane parskanie — proszę przyjść do mnie na rozgrzewkę. Ale nie prędzej, niż po Trzech Królach. Wcześniej do domu nie wrócę. Adres mój: Warszawa, róg Podwala i Placu Zamkowego, apteka. Dam koledze kropli własnego wynalazku, które nazwałem »Kroplami wiecznie młodej nieśmiertelności«. Działają cudownie. Przed rokiem, napiła się ich przez omyłkę dziewiędziesięcioletnia matrona, i — wiesz kolega co? W tydzień później wyszła za mąż za swego prawnuka, a dziś ma śliczną córeczkę, której jest zarazem: matką i pra pra-babką. Do widzenia!
Potrząsnął rękę moją tak silnie, jakby mi ją z ramienia chciał wyrwać, i wyszedł, z wielkim hałasem drzwi za sobą zamykając.
Po chwili usłyszeliśmy dziarskiego krakowiaka, wygrywanego na trąbce i stopniowo cichnącego w oddaleniu.
Josek nie zjawiał się; postanowił widocznie urządzić tu dłuższy postój. Po wielkiem zimnie, ciepło izby gościnnej oddziałało na mnie w sposób zwykły: osłabiło i rozmarzyło. Zdjąłem szynel, wyciągnąłem się na dwóch stołkach — zasnąłem.
Towarzysz mój zrobił to już od dawna — z tą różnicą, że nie dwa, lecz cztery stołki za łoże mu służyły.