Strona:Z jednego strumienia szesnaście nowel 366.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

nych w walce z trudnościami zadania. Szymszel pracuje z całego serca, z całej duszy i ze wszystkich sił swoich, lecz cóż za pyszne, wspaniałe nagrody otrzymuje wzamian za wysilenia swoje! Jakich odkryć dokonywa! Jak głębokie a ważne rozwiązuje zagadki! Jakie cudowne miewa złudzenia!
Raz, naprzykład, udało mu się odkryć, że w Kedaszym, czyli w księdze piątej Talmudu, traktującej o ofiarach, znajduje się wymienione imię zwierzęcia pewnego, które, jako nieczyste, nie mogło być składanem w ofierze Panu, a o jakiem to imieniu dotąd jeszcze nikt nie wiedział. I teraz także, z odkrytego w księdze Kedaszym imienia tego, nikt a nikt nie domyślił się, jakie mianowicie zwierzę ma ono oznaczać, niemniej przecież odkrycie to dostarczyło samemu Szymszelowi rozkoszy, będącej zwykłym udziałem wynalazców, a w gminie całej stało się wielkim prawdziwie wypadkiem. Jakże!... małą to rzeczą było dowiedzieć się, że zwierzę jakieś, niewiadomo jakie właściwie, ale takie a takie imię noszące, nie mogło być według prawa składanem Panu w ofierze w świątyni, zburzonej przed dwoma tysiącami lat?
Innym znowu razem, Szymszel ujrzał rzecz nadzwyczajną. Było to w nocy. Cipa spała, dzieci spały, ale on nie spał i przy lampie o długim, kopcącym knocie, nad książką siedząc, pracował. Pracował długo, niezwalczony sen ogarniać go już zaczynał, gdy nagle, podniósłszy oczy z nad księgi, wyprostował się, pobladł śmiertelnie, rozwarł usta i oczy szeroko i tak już w nawpół przerażonej, a wpół zachwyconej postawie pozostał. Nie dziw, bo oto, co ujrzał w tej chwili.
Za oknem, przed którem siedział, wisiała gruba ciemność nocy. Na czarnem jej tle, przed oderwanemi od księgi, krwią nabiegłemi oczami Szymszela, błysnęła naprzód długa, złota pręga, potem rozszerzała się zwolna, aż rozwinęła się w drabinę złotą, której szczyt