Strona:Z martwej roztoki.djvu/091

Ta strona została uwierzytelniona.

WIECZOREM.


Cudnie się tęczy mrąca zorza —
W omgli sinawej tają góry —
Niebo, jak sina roztocz morza —
Jak wyspy dalne, mglą się chmury;

Mrokiem zasnute lasy dyszą —
Rżą łany świerszczów srebrnem graniem —
Różową błogosławion ciszą,
Gaśnie dzień, szczęsny dokonaniem;

Echami dźwięczą gdzieś pasterze —
Plącze się postuk wsi dalekiej —
Skądś zalatuje poszum rzeki —
Gdzieś dzwonią na pacierze.

Próżno mię ukój ten szczęśliwi,
Próżno w me serce się wpromienia —
Łka w niem tem głośniej, tem rzewliwiej
Nędza istnienia...