Bo ja wierzyłem, że śród tego świata
I ludność polska ma swoje dziedzictwo,
Ma przecież także swoje posłannictwo,
Które wypełni, bo je spełnić musi,
A choć jej dane i pewne męczeństwo,
Ona odważnie drogą swego krzyża
Do przeznaczenia powoli się zbliża,
I do tej chwili, — w której się pokusi
O Ducha świetne i praw swych zwycięstwo!
Lecz słabem było jeszcze moje serce,
A więc upadło. Mówili bluźnierce:
Gdzie Polska dzisiaj? W upadku się chwieje,
Dni swoich końca doszły już jej dzieje.
Ze życia wyżyn lada dzień się stoczy
I los jej piasku nasypie na oczy! —
Lecz lud niemiecki dziś pierwszeństwo trzyma
Pośród narodów, on siłą olbrzyma
Hetmaństwo ludów na ziemi osiągnął,
On rydwan dziejów swą mocą zaprzągnął,
A niszcząc opór i zwalczając trudy,
Do swego wozu przykuł mnogie ludy.
Słowem: on siłą ducha i oręża
Dziś na dziejowej arenie zwycięża,
Europę trzyma swym zbrojnym pokojem
Pod swoją mocą, panowaniem swojem!
I wydał mi się lud mój taki mały,
I taki lichy i taki bez chwały,
Że po raz pierwszy w życiu się wstydziłem
Mojego rodu.