Jaki wieść z bracią swoją własną chciałem!
Nie dosyć jeszcze, ja chciałem na karku
Postawić nogę mej braci rodzonej,
By ją do reszty pognębić, zniweczyć.
Więc idę sobie prosto do Nordmarku[1],
Gdzie mnie przyjęto szalonym okrzykiem,
Że dziś te straszne słyszę jeszcze tony,
Co mi brzmią w duszy jakby piekła wycie;
Gdzie mi kazali przysiądz, że językiem
Polskim już nigdy, nigdy nie przemówię,
Że tylko będę mówił po niemiecku,
W domu, w kościele i w prostej rozmowie!
Gdzie mi kazali bluźnić i złorzeczyć
Ojcu i matce i braci... Słyszycie —
Kazali bluźnić mnie, polskiemu dziecku.
Och, to już wtedy był szczyt mej podłości!
Nordmark! Ha, Nordmark! To szczyt zuchwałości!
Szczyt wszechniemieckiej buty i chciwości:
Od tych pól lackich — tej Piastów sadyby
Pługiem zaborczym odorywać skiby,
Zeby powięszyć niemiecką dzielnicę,
Żeby tu swoją prowadzić granicę!
Ho! ho! Wszechniemcy! Wy tutaj granice
Mieć chcecie, wy, co żyjecie bez granic,
r wszelkie prawo macie w świecie za nic?
Ho! patrzcie na wschód, kędy ona żyzna
Przed okiem waszem leży Słowiańszczyzna,
Czyli was ona nie wabi, nie nęci?
- ↑ Nordmark, stowarzyszenie wszechniemieckie, pracujące nad germanizacyą Śląska, a opierające się o związki wszechniemieckie.