Strona:Z pennsylwańskiego piekła powieść osnuta na tle życia.pdf/28

Ta strona została uwierzytelniona.
—   24   —

— Gorzej jeszcze panie, bo i proboszcz, ten z Czarnej Skałki jest z nimi... Stif mówił — słyszałem to na własne uszy, — że coś tam przyjął... co, nie mogłem zrozumieć — i że będzie piorunować z ambony na kapitalistów.
— No, co do tego, to nie nowina. Zawsze to robi, — przerwał Jan — ale dotąd wierzyłem, że z przekonania... Ot, macie reformatora — mówił jak by do siebie, — ot macie nowoczesnego Mojżesza, obiecującego lud wyprowadzić z niewoli... Ot macie człowieka, który ogłosił siebie i swoich parafian za niezależnych..... Czy wy Macieju pewni tylko jesteście tego co powiadacie?
— Słyszałem na własne uszy... Przytem moja córka...
— Jadzia?
— A no, Jadzia. — Wiecie panie — pomaga w szkole. Obok jej klasy jest kancelarya. Tam ten rudy Ajrysz często zachodzi na konferencyę z proboszczem... Jadzia nie jedno słyszała.
— I znowu pryska jedna banka mydlana — po myślał Jan, topiąc wzrok w ciemnej otchłani ścian węglowych. A ja wierzyłem,... a mnie się zdawało... Jaki przytem przebiegły, nikt go przecież nie posądzi o jakąkolwiek zdradę. Prędzej mnie..... gdy wystąpię przeciw strajkowi.... Boże! czyż nie ma już uczciwości na świecie?...
— Jakaż wasza rada, co począć, panie Borzemski, — przerwał mu Maciej te rozmyślania.
— Nie wiem jeszcze, trzeba pomyśleć.