Strona:Z pennsylwańskiego piekła powieść osnuta na tle życia.pdf/97

Ta strona została uwierzytelniona.
—   93   —

niepokojonych delegatów. Na estradę wystąpił Józef Kowalewski, do niedawna Joe Smith, najgorliwszy zwolennik strajku.
— Spóźniła się delegacya naszego lokalu — przemówił — ale... jesteśmy. Dziesięciu żywych, a tam na marach leżą zimne zwłoki Wojciecha Grzeli, Marcina Sikory, Walentego Chudziaka, Bartłomieja Kulasa i Jakóba Stojaka. Nie ujrzą ich już matki rodzone, nie zobaczą już stron ojczystych, do których tak gorąco rwało się serce i dusza.... ale przyszli tu, aby oddać swój głos, przeciw strajkowi, aby was ostrzedz przez zdradą i przed nieszczęściem....
W ich imieniu stoję przed wami, a także w imieniu Jana Borzemskiego i tych, którzy poranieni śmiertelnie, walczą ze śmiercią... Stoję przed wami i zaklinam — wstrzymajcie się od strajku! Kompaniści uknuli spisek, potrzebna im wasza nędza i wasz głód, do zrobienia nowych milionów. Wiem, bom do spisku należał, bo i na mnie spada krew tych niewinnych. Boże bądź miłościw grzesznej duszy mojej!....
Skończył, i nie czekał wyniku; pewnym był go zresztą, — strajku już nie uchwalą... Gdy w sali grzmieć zaczęły klątwy i słuszny gniew ludu burzą zaszumiał, on wymknął się cichaczem i pędem puścił do swojego miasteczka. Pilno mu było do przyjaciela z lat najmłodszych.
— Boże! żeby go choć jeszcze zastać przy życiu....

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .