Strona:Z teki Chochlika (O zmierzchu i świcie).djvu/078

Ta strona została skorygowana.

Gdy wspomnę Uchacjusza rury,
Podnoszę zaraz nos do góry,
I z podniesioną stwierdzam głową,
Że mi jest — wielkomocarstwowo!
Lecz gdy się w siebie spojrzeć skuszę
Miękną mi naraz Uchacjusze,
I nie wiem sama już jak stoję,
A chciałabym — cóż, gdy się boję!

I nie wiem sama co się dzieje,
I z której strony wiatr dziś wieje;
Bo choć mi wprawdzie zawadjacko,
Całkiem berlińsko i rajchsztadzko,
To kiedy wspomnę krach gasztyński
Przeraża sojusz mnie berliński,
I nie wiem, głupstwa czy nie broję
I chciałabym, i znów się boję!

30. 7. 1876.


Wiersz ten napisany po zjeździe Bismarka i Andrassego w Reichstadt, gdzie postanowiono zabór Bośnii i Hercogowiny, zawiera charakterystykę anneksyjnych apetytów, przechwałek i obaw hr. Andrassego, które się przebijały w ówczesnych jego przemówieniach w wspólnych delegacych.

Niby gyulajsko-benedecko,
A znów lombardzko i wenecko.

Gyulay i Benedek, dwaj głośni w dziejach Austryi wodzowie. Pierwszy przechwalał się, iż poprowadzi wojsko autryackie spacerem przez Turyn do Paryża, — drugi, że Prusaków mokremi