Jest prawda, która słońcem zabłyśnie dla świata!
Jest braterstwo, co w każdym człeku widzi brata!
Jest wolność, co urąga gwałtom i przemocy!
Jest sprawiedliwość, gwiazda przewodnia wśród nocy!
Jest duch ludzki, co gwieździ się tęsknotą w niebie!
Jest w człowieku żar boski! jest zaparcie siebie!
Jest ducha panowanie nad ciałem! jest męztwo!
Jest bujne ziarno ofiar — a przy nich zwycięztwo!““
I pobladł dumny Cezar na swojej stolicy,
I urwali swą piosnkę pjani biesiadnicy,
Przerażeni śmiałością. — Wytrzeźwiona tłuszcza
Czary do ust niesione z drżących rąk wypuszcza.
Mściwy tyran zawoła: — „Na śmierć chrześcianie!
Chcieli przyświecać światu, więc niechaj się stanie:
Wszak bluźnili rozkoszy; niechże za tę zbrodnię
Zuchwalce ci zaświecą nam jako pochodnie!“
I stało się jak kazał.
Męczenników ciała
Spłonęły jak pochodnie, lecz myśl ich przetrwała.
Rzucone ziarno ofiar nie ginie, lecz wschodzi;
Bunie się pleni prawda, która świat odrodzi.
Patrz! oto z łzawem okiem, tam, zakuty w zbroi,
Gladjator zapatrzony w te pochodnie, stoi.
Może już tych świeczników palących się blaski
Oświeciły mu duszę promieniami łaski!
Strona:Z teki Chochlika (O zmierzchu i świcie).djvu/112
Ta strona została skorygowana.