Strona:Z teki Chochlika (O zmierzchu i świcie).djvu/157

Ta strona została przepisana.
DO KSIĘCIA JERZEGO CZARTORYSKIEGO,
z powodu jego kandydackiego przemówienia.

Nigdym nie widział Ciebie wśród tej tłuszczy,
Która w przedsionkach frymarczy kościoła
Gwiazdami — co nas w noc ciemną wśród puszczy
Wiodły, płomiennym słupem archanioła —
A urągając zakrwawionym zgliszczom,
Czołem uderza Baalowym bożyszczom.

Nigdym nie słyszał głosu Twego w chórze
Tych, którzy ojców kłam zadając wierze,
Gotowi wciskać bratni kark w obróże,
I z wrogiem prawdy wiązać się w przymierze,
I rękę Polski podawać do zbrodni,
Jeżli chwilowo z grzechem tym dogodniej.

Na targowisku jarmarcznej frymarki,
Gdzie łatwych zysków tłum bezmyślny szuka,
I szych skarbami naszej płacąc arki,
Cieszy się myślą, że kupca oszuka,
Tam Twe nazwisko nie znane wśród tłumu,
Co monopolem chełpi się rozumu.