Strona:Z teki Chochlika (O zmierzchu i świcie).djvu/176

Ta strona została przepisana.

Strzegła duszę mą od złudzeń,
Że mi serca nie zabrały!

Czemuż, czemu Strzelcze Czarny
Porzuciłeś Twoje jary,
Twe jelenie, dziki, sarny,
Twoją knieję i ogary?
Czemuś z swego mateczniku
Zstąpił w jar nasz zgniły, głuchy,
Gdzie w sprośności tyją duchy,
Tak jak tyje — wieprz w karmniku?

Jeszcze więcej! Zabłąkany,
Gdy złudziła Cię tęsknota,
Schodzisz jasny i świetlany
Z twardych Twego dróg żywota,
W gmin Horacych dworskich zimny,
By weselne śpiewać hymny.
I nasz Audżi pudło strzela,
I pieśń ulicznikiem śwista,
— A to czysta kuratela![1]
To rzeź pragska oczywista!

Ho! ja wiem żeś niepoprawion,
Zawsze jeden i jednaki,
I Twój duch tęsknotą trawion,

  1. Słowa kursywą drukowane wyjęte są z poematu Brzozowskiego Noc Strzelców w Anatolii.