Nie masz w całej biblii Postaci bardziej dla nas zajmującej, bardziej całą swą treścią z nami pokrewnej nad króla Salomona. Potężny skeptyk ten, trawiony bezustannie owym bolem życia, który zowiemy chorobą naszego wieku, zdaje się być dziecięciem współczesnego nam pokolenia, i ma w sobie zarazem coś z Fausta, z Manfreda i z Beranżera. — Szukając rozwiązania zagadki bytu, bada on do gruntu wszystkie przejawy naszego życia, odziera je krytyką z złudnej pozłoty, i dochodzi wreszcie do smutnego wniosku, że trud jego był daremnym, że owoc mądrości gorżkim jest, i że ostatniem słowem wszystkiego pod słońcem jest marność i znikomość.
„Przypadek synów ludzkich — woła on — i przypadek bydła jest przypadek jednaki. Jako umiera ono, tak umiera i ten, i ducha jednakiego wszyscy mają, a niema człowiek nic więcej nad bydlę, bo wszystko jest marność. Wszystko idzie na jedno miejsce, a wszystko jest z prochu, i wszystko się zaś w proch obraca. A któż wie, że duch synów ludzkich wstępuje wzgórę? a duch bydlęcia że zstępuje pod ziemię? Przeto nie masz człowiekowi nic lepszego, jedno by jadł i pił, a dobrze czynił duszy swojej, gdyż to jest dział jego, — albowiem któż go przywiedzie do tego, aby poznał co będzie po nim?“
Aliści po za tym epikurejskim obrokiem duchowym, który królewski kaznodzieja rzuca swym ziomkom tak, jak się kwilą-