Ta strona została uwierzytelniona.
„O siódmej zjadą goście,
Już czwarta — mróz aż grzyta;
Do Lwowa ztąd trzy mile,
A Pan się jeszcze pyta“.
On wstał nie rzekłszy słówka,
I wolnym wyszedł krokiem;
Że wyszedł nie spostrzegła —
Nie pożegnała okiem!
∗ ∗
∗ |
Trzy godzin nie minęło;
Panna już czeka w sali.
Złą drogę mają goście;
Wiatr mroźny śniegiem wali.
Wszedł młodzik taki blady,
Jakby go z krzyża zdjęli,
Lecz w oku lśni mu radość,
Bo niesie pęk kamelii.
„Kamelje!“ krzyknie panna,
Est-ce possible? O mój Boże!
Mówże pan, zkądeś dostał
Kamelji o tej porze?“