Strona:Z ziemi chełmskiej (Reymont) 108.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

madzono to, co się tylko dało zebrać z dawnych kościołów unickich, a co jeszcze jakimś cudem ocalało z grabieży zniszczenia. Tłoczą się więc jakieś połamane szczątki rzeźb, złociste feretrony, portrety kolatorów, sygnaturki, święci w mnisich szatach, zmartwychwstające Chrystusy, Matki Boskie, chorągwie, drewniane anioły z rozpostartemi skrzydłami, monstrancye, krzyże, kielichy, mszały i różne aparaty kościelne — wszystko gwałtem spędzone z różnych stron, odrapane, zabrudzone, ponadłamywane i kalekie, zalega bezładną ciżbą ściany, podłogi, goblotki[1], szafy i ciśnie się tłumem sierocym a żałosnym do zakratowanych okien i, uwięzione na wieki w tych białych, zimnych murach, zda się trwożliwie nadsłuchiwać wichrów, niosących echa dalekich pól, wiosek i chat.
Już słońce zachodziło, gdy się znowu znalazłem na głównej ulicy Chełma.
Szedłem środkiem ulicy, gdyż trotuary były wprost zatłoczone szabasową publicznością, płynącą czarną, rozszwargotaną i nieustannie wzbierającą rzeką, która stawała się coraz bełkotliwszą i rozlewała się coraz szerzej, że tylko niekiedy mignęła gdzieś urzędnicza czapka, zabrzęczał pałasz oficerski, lub przemykał trwożnie, nad samym rynsztokiem, jakiś zwykły, cywilny aryjczyk.
— A gdzież są Rosyanie w tem odwiecznie rosyjskiem mieście? — pytam znajomego.

— Mamy wszystkiego coś z pięć rodzin rosyjskich, naturalnie prócz urzędników, ale niech pan poczeka: jak Chełm zostanie awansowany na gubernialne miasto, to przybędzie ich tutaj znacznie wię-

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – gablotki.