Strona:Zachariasiewicz - Marek Poraj.djvu/28

Ta strona została przepisana.

szkolnych. Tu w tém podgórzu jesteście jeszcze strasznie zacofani. Żyjecie zasadami Małgorzaty z Zębocina. Widać, żeście z Warszawą zupełnie zerwali!
Konfederat patrzył daléj na mówiącego, jakby go chciał koniecznie rozumieć, a nie mógł. Na jego poczciwéj twarzy widać było usilną pracę, jaką sobie w tym względzie zadawał. Tymczasem prawił daléj jego towarzysz:
— Nie mam powodu taić się przed tobą. Wiesz, że mam lat trzydzieści, że mieszkam w Warszawie, bywam na pokojach królewskich i wszystkich innych dygnitarzy Korony. Nie będę się chełpił z nadzwyczajnych zwycięstw na polu Kupidyna i Wenety, bo te w stolicy są nader łatwe — ale tyle mogę ci powiedzieć, że w sercach pięknych naszych dam za dosyć często obozowałem, aby mnie dzisiaj jakaś sielanka w góry wasze zwabić mogła! Że za Paulinką przyjechałem, to prawda — bo zdaniem mojém taka osoba jak Paulina może mnie daleko zaprowadzić...
— Znowu mówisz jak Filon!
— Tfe! Żadnych afektów! Jeżeli mówię, że Paulinka mogłaby daleko mnie zaprowadzić, to mówię to w tym sensie, że takiéj urody kobiéta zrobiłaby furore w świecie warszawskim, i ręczę ci, że nietylko dygnitarze, ale i sam król musieliby jéj hołdować!...
Konfederat wytrzeszczył oczy na mówiącego. Jeszcze nie mogło mu się to wszystko w głowie pomieścić. Po chwili jednak odetchnął głęboko, przesunął szeroką dłonią po oczach, jakby chciał się otrzeźwić i rzekł zwolna:
— Jakto? To ty chcesz z swéj żony zrobić... nierządnicę? Chcesz kosztem jéj grzechów wzbić się na wyższe stopnie, godności i lepszego chleba? Ty chcesz z téj poczciwéj szlachcianki...
Zerwał się szybko na nogi nowożytny kochanek, a chodząc prędko po izbie zawołał:
— Co też ty mówisz! Wy tu w górach dziwne macie wyrażenia, o jakich stolica nic nie wie... Nierządnica! Któż kiedy takie słowo wymówi w Warszawie! Zresztą nie rozumiesz mnie, a zaraz strzelasz słowem tak gburowatém, jakiém tylko w Warszawie siedmiu złodziei strzelać można. Przecież ja nic podobnego nie mówiłem!