— No, to dzięki Bogu, że tak mówił, zawołał konował, wielkie to dla was szczęście, że djabła do pomocy nie zawołał.
Trudno odgadnąć czy pacyenta w saméj rzeczy pocieszyły te słowa dobrodusznych prostaków — ale w karczmie „siedmiu złodziei“ nie było innéj lekarskiéj pomocy i innych, lepszych słów ku pocieszeniu. Musiał więc je przyjąć i razem z gospodarzem karczmy cieszyć się z tego, że go jakiém przekleństwem nie uraczono, po którem zadana rana była nie do zgojenia. Prawdopodobnie motał sobie przytem w głowie niektóre uwagi o barbarzyńskim stanie kraju, o głupich przesądach jego mieszkańców i nadzwyczajnéj wprawie robienia szablą, która tak gładko uszy obcina!
— Jestem prosty człowiek, mówił daléj konował, i tyle tylko umiem, ile nauczyłem się przy Puławskim. Byłem pomocnikiem felczera i konfederatom kułem i leczyłem konie. Otóż mówię wam, że modlitwa na wojnie więcéj może niżeli sam felczer. Nie darmo mówią: człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi! Gdyby to każda kula trafiała, mój Boże, coby to było! Ale jeżeli człowiek ma Boga w sercu i wiarę, jeżeli idzie w ogień za świętą sprawę, to niech tylko w niebezpieczeństwie wymówi imię Boga lub patrona, to Bóg zasłoni go i ocali!... Sam widziałem jak prosto na Puławskiego leciała moskiewska kula armatnia, duża jak bochen chleba za złoty.
Tyle tylko miałem czasu, żem krzyknął: Jezus Marya! a kula upadła bezwładna u nóg ukochanego dowódzcy!
Pacyent słuchał z uwagą słów tego prostego człowieka. W słowach tych mieściła się cała tajemnica konfederacyi, która bez broni i wszelkich zasobów wojennych, z gołą szablą wyszła bronić ojczyzny i garstkami walczyła przeciw tysiącznym kolumnom nieprzyjaciela! W téj głębokiéj wierze walczących, że walczą za świętą sprawę, że Bóg i jego wybrani muszą być po ich stronie spoczywa klucz do rozwiązania tych wszystkich, i innych następnych w Polsce wydarzeń.
Mimo bólu zamyślił się pacyent nad temi słowami prostaczka. Popsuł mu to zadumanie karczmarz pocieszną swoją uwagą, że wykrzyk „Jezus Marya“ dobry jest na kulę armatnią. Na kulę zaś zwykłéj strzelby wystarczy: św. Antoni!
Pacyent spojrzał z uśmiechem na obu prostaczków. W jednym widział czystą, prostą duszę, która wierzy i zdolna jest przez wia-
Strona:Zachariasiewicz - Marek Poraj.djvu/32
Ta strona została przepisana.